W Polsce Ludowej władza płaciła strajkującym za czas ich strajków. Głodem i nienawiścią rząd pana prezesa Kaczyńskiego chce zgasić strajk polskich nauczycieli.
Na razie udało się administracji rządowej obejść strajkujących prawnym fortelem i przeprowadzić egzaminy gimnazjalne. Ten łamistrajkowy obowiązek rząd zrzucił na kuratorów i dyrektorów szkół. Ci skutecznie znaleźli zamienników do komisji egzaminacyjnych, zwykle spośród emerytowanych nauczycieli i kadry urzędniczej. Wśród osób znajomych, zaprzyjaźnionych, z poczuciem lojalności wobec swych przełożony. I choć wielu z zamienników zgadza się z postulatami strajkujących, to nie chcieli przełożonym odmówić. Nawet za cenę przyszłego bojkotu towarzyskiego ze strony strajkujących przyjaciół i znajomych.
Rząd wygrał ze strajkującymi egzaminacyjną rundę, ale za cenę dodatkowych podziałów w środowisku nauczycielskim. Temu rządowi to w graj, bo władza PiS opiera się na antagonizowaniu jednych środowisk z drugimi. Na kreowaniu wrogów Narodu. Poza tym, to nie ten rząd będzie niwelował rozgrzane nienawiści społeczne. Za koszty skonfliktowania swego środowiska zapłacą nauczyciele. Zapłacą kolejne pokolenia dzieci i ich rodziców.
Strajkujący nauczyciele przegrali pierwszą rundę, ale do powalenia ich na deski jeszcze daleko. Teraz pan premier Morawiecki będzie brał strajkujących głodem. Szantażem zmuszał ich do przerwania strajku. Grożąc, ze ta władza nie wypłaci pensji strajkującym za ich godziny przestojów w pracy.
Ta sama władza od lat prowadzi politykę historyczną zohydzającą okres Polski Ludowej. Dziś można różnie oceniać władze Polski Ludowej, ich stosunek do „nieuzasadnionych przerw w pracy”. Tak często tamta władza nazywała ówczesne strajki. Nielegalne w świetle obowiązującego wtedy prawa. Jednak tamta władza za „nieuzasadnione przerwy w pracy” zawsze strajkującym płaciła.
Za to pan premier Morawiecki, szczycący się swą działalnością w „Solidarności Walczącej”, teraz legalnie strajkującym zapłacić nie chce. Zachowując się jak XIX wieczny fabrykant.
Rząd pana prezesa Kaczyńskiego liczy, że wygra z polskimi nauczycielami. W kilku rundach, na punkty. Liczy, że zapunktuje sobie strasząc strajkujących obcięciem ich, i tak już ich głodowych, pensji. Liczy, że wielce zapunktuje sobie wśród swych wyborców klasyfikując strajk nauczycielski jako „polityczny” , a nie jako socjalny, ekonomicznych.
Tu powiela dorobek propagandzistów z dawnej PZPR. Oni też uważali , że strajki w 1980 roku były „polityczne”, też próbowali je tak nieudacznie zdyskredytować. Wtedy Polacy nie kupili tak prymitywnej propagandy.
Oprócz głodowego kija, pan premier Morawiecki przygotował też marchewkowy Okrągły Stół . Położył na nim propozycję dla nauczycieli . Jak przerwiecie strajk, to po świętach Wielkanocnych zasiądziemy do Okrągłego Stołu i rozpoczniemy rozmowy o przyszłości polskiej oświaty. Tak to poszedł pan premier drogą Jaruzelskiego, Urbana i Kiszczaka
Pozornie i oszukańczo. Bo tamta ekipa rządząca zapraszając ówczesną „solidarnościową” opozycję do rozmów Okrągłego Stołu proponowała jednocześnie poszukiwanie zmiany systemu państwa. Reformowanie go.
A pan premier Morawiecki i pani minister Zalewska nadal twierdzą, że ich reforma systemu oświaty jest wielkim sukcesem. I nie trzeba jej teraz zmieniać. Podobnie uważają o podwyżkach pensji nauczycielskich proponowanych przez strajkujących. O tym też nie ma co teraz gadać, bo deficytowego budżetu zwyczajnie nie stać na nie. Bo może nie starczyć na już obiecane „piątki Kaczyńskiego”.
To po co zapraszać strajkujących do stołu negocjacji, skoro już na wstępie rząd pana prezesa Kaczyńskiego deklaruje, że nie ma dla nich nowych propozycji ?
Po co strajkujący mają siadać do pustego stołu?
Rząd pan prezesa liczy, że przeczeka strajk polskich nauczycieli i tym zapunktuje sobie w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego, a potem do polskiego.
Bo zamiast przeznaczyć pieniądze podatników na podwyżki dla nauczycieli, kupi sobie za nie dodatkowe głosy wyborcze. Przeznaczy je na kolejne „jarkowe”, dar jaśnie pana prezesa dla potrzebujących .
Jednak pacyfikując nauczycielskie strajki rząd pana prezesa oddali konieczną reformę polskiej oświaty. Bo nie da się zmienić sytemu polskiego szkolnictwa bez dokonania wysokich podwyżek nauczycielskich płac. Nie da się stworzyć nowoczesnych programów nauczania bez finansowych zachęt dla przyszłych nauczycieli. Stworzenia pozytywnej długoterminowego systemu pozytywnej selekcji do tego zawodu.
Dlatego jeśli rząd pana prezesa Kaczyńskiego wygra teraz ze strajkującymi nauczycielami to przegra na tym polska oświata, czyli polskie społeczeństwo.
Taka bieżąca wygrana pan prezesa Kaczyńskiego będzie kolejną, przyszłą cywilizacyjną klęską Polski.
Piotr Gadzinowski, były poseł
Tekst oryginalnie ukazał się w "Dzienniku Trybuna"