Izraelski minister spraw zagranicznych, który stwierdził, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, a ponad tydzień po tym, jak premier Izraela sugerował, że Polacy, państwo polskie ponoszą współodpowiedzialność za Holokaust. Jak odnosi się do nich Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Marcin Kulasek, sekretarz generalny SLD: Obie wypowiedzi są oburzające i uważamy, że nigdy nie powinny paść. Pokazują, że w Izraelu ciągle żywe są niechętne Polakom stereotypy, które mają niewiele lub zgoła nic wspólnego z prawdą historyczną. Polska utrzymuje z Izraelem od lat bardzo dobre, przyjazne stosunki, popierając interesy tego państwa na arenie międzynarodowej. Zaangażowanie Polski w te sprawy stało się szczególnie widoczne za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dowodzi tego chociażby fakt, że Polska podjęła się, nie mając żadnych interesów w tej części świata, organizacji skierowanej przeciwko Iranowi konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Tak naprawdę więc obie wypowiedzi izraelskich polityków pokazują fiasko polityki zagranicznej Prawa i Sprawiedliwości. Okazuje się, że za rządów tej partii nawet państwa, którym Polska z dużym zaangażowaniem sprzyja, nie uważają za stosowne okazywać naszemu krajowi minimum szacunku.
Niektórzy twierdzą, że wypowiedzi te są częścią kampanii wyborczej, która toczy się w Izraelu, i w rzeczywistości nie mają większego znaczenia.
Słowa premiera i ministra spraw zagranicznych, o ile wypowiadane są publicznie, mają zawsze znaczenie. Mam jednak poczucie, że nie jest przypadkowe, że obaj politycy pochodzą z partii Likud, formacji - podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość - konserwatywnej, prawicowej, czasem określanej jako narodowa. Wszystkie tego rodzaju partie odwołują się do niechęci do innych narodów, powielają stereotypy pochodzące z przeszłości i próbują na tym zbijać kapitał polityczny. Jeśli więc ktoś w Polsce nie powinien być zdziwiony słowami izraelskiego ministra spraw zagranicznych, to właśnie Prawo i Sprawiedliwość.